rewident rewident
1227
BLOG

Belka i Szczurek sprzyjają bankom

rewident rewident Gospodarka Obserwuj notkę 37

Po spotkaniu Komitetu Stabilności Finansowej ogłoszono, że nie będzie zmiany kursu rozliczeniowego franka, a banki uwzględnią w wyliczeniach kosztu kredytu ujemny LIBOR. Minister Szczurek nazwał to „symetrią ryzyka”, gdzie kredytobiorca poniesie koszt załamania kursu złotówki, a bank - koszt niższej stopy procentowej. Z kolei Prezes NBP Marek Belka uznał, że przeliczenie wartości kredytów po niższym kursie CHF mogłoby zaszkodzić bankom. Doprawdy trudno o bardziej bałamutne stwierdzenia.

Teza o uczciwym podziale ryzyka (bank - ujemny LIBOR, klient – kurs walutowy) jest wyjątkowo załgana i nieuczciwa. Bank podpisał umowę na LIBOR+marża i sposób wyliczenia stopy procentowej kredytu powinien być jasny dla każdego. Wprowadzenie jednostronnych klauzul, w ramach których LIBOR jest zawsze „zaokrąglany” do zera jest po prostu złamaniem umowy i prawa. Tezę Szczurka można porównać do stwierdzenia, że prawa malżonków są równe, kiedy na żonę nakłada się obowiązek cotygodniowego sprzątania mieszkania, w zamian za co mąż zobowiązuje się do nie korzystania wobec niej z przemocy.

Prezes NBP bardzo troszczy się o spokój banków, które zarabiają rocznie na czysto jakieś 15 miliardów złotych. Nie rozumie, bądź stara się nie rozumieć, że załamanie finansowe kredytobiorców przełoży się na gigantyczny kryzys bankowy i gospodarczy w Polsce. Mówi się, że przeliczenie wszystkich umów po kursie z dnia zaciągnięcia kredytu kosztowałoby banki ponad 40 miliardów złotych, co doprowadziłoby do zatrzymania akcji kredytowej i recesji. To prawda, ale dlaczego od razu mamy przeliczać po kursie z dnia zaciągnięcia, a nie na przyklad po kursie średnim? To byłaby już duża ulga dla kredytobiorców. Poza tym NBP posiada instrumenty wspierania banków, jak chociażby przećwiczone już na całym Świecie „luzowanie ilościowe” (wykup przez bank centralny papierów wartościowych emitowanych przez banki). W USA Bank Rezerwy Federalnej przejął akcje instytucji finansowych, zasilił gotówką i po kilku latach sprzedał udziały z zyskiem na wolnym rynku. Kredytobiorcy zostali uwolnieni od gigantycznych dlugów, co pozwoliło im odbić się od dna i uruchomiło konsumpcję. Doprawdy rozwiązań mozliwych jest bardzo wiele.

Oczywiście każdy z wariantów, w którym NBP staje się aktywnym graczem na rynku jest bardzo niekorzystny dla akcjonariuszy polskich banków. Przeliczenie kredytów to potężny odpis aktualizujący aktywa (zmniejszenie zysku). Mniej wtedy będzie pieniędzy na dywidendy dla właścicieli i bonusy dla zarządzających. Przejęcie części akcji przez NBP to nacjonalizacja, której jeszcze bardziej boją się właściciele banków. Belka i Szczurek po prostu nie chcą narazić się wpływowym bankierom, mocno osadzonym w zagranicznych strukturach gospodarczych. Szczurek to przecież ex-bankier. Zapewne już teraz myśli o zapewnieniu sobie powrotu na lukratywne stanowisko.

Kolejna sprawa. Często słyszy się głosy, że kredytobiorcy sami są sobie winni, że „widziały gały, co brały”. Otóż nie widziały. Ludzie szli do banku, nie po to, aby spekulować, tylko po to, aby kupić dom czy mieszkanie. Robili to w dobrej wierze. Podpisywanie klauzul o „ryzyku walutowym” jest śmieszne, bo nikt takiego ryzyka nie mógł oszacować w chwili podpisywania umowy. Poza tym uczciwość kontraktowa mówi, że w przypadku radykalnej zmiany warunków gospodarczych strony powinny podzielić się ryzykiem. I to podzielić się fair, a nie w wersji zaproponowanje przez ministra Szczurka.

Osoby zadłużone w złotówkach argumentują, że im nikt nie chce pomóc, więc dlaczego pomagać „frankowiczom”? Mają rację, ale tylko częściowo. Problem nie polega na tym, że należy wstrzymać się z pomocą frankowiczom. Po prostu trzeba pomóc wszystkim kredytobiorcom. W przypadku kredytów złotowych istnieje poważne ryzyko wzrostu stopy procentowej (na Zachodzie jest ono ograniczone kontraktowo), ktore banki w 100% przerzucą na kredytobiorcę. W przypadku recesji, której przecież nie można wykluczyć za kilka lat, bądź jakichś kłopotów budżetu Państwa, WIBOR może gwałtownie wzrosnąć. I co wtedy? Nie lepiej teraz już porozmawiać o wprowadzeniu efektywnych mechanizmów zmniejszających ryzyko w tym obszarze?

Rosnący kurs franka uderza w polską klasę średnią. Spadek konsumpcji tej grupy odbije się niekorzystnie na całości gospodarki, wiec ucierpią również ci, którzy nie mają dziś żadnych kredytów. To powinno wystarczyć jako argument rozstrzygający. Wszystko inne to lobbing bankowy, bądź demagogiczne tezy stawiane przez dyletantów.

PS: Oto co mówił prezes Belka o polskich bankierach 10 miesięcy temu:

„Prezes Narodowego Banku Polskiego zarzucił bankowcom, że "zachowują się nieetycznie" i te zachowania "mogą być groźne zarówno dla banków oraz całego społeczeństwa". O co dokładnie mu chodziło? Ekonomista atakował banki m.in. za kredyty mieszkaniowe w obcych walutach. Nazwał je "tykającą bombą społeczną" i zasugerował, że banki "udają", że kredyty te są spłacane”

http://natemat.pl/94933,szok-i-milczenie-bankow-po-tym-jak-prezes-nbp-prof-marek-belka-zrugal-polskich-bankierow-zagrazaja-calemu-spoleczenstwu

http://www.bankier.pl/wiadomosc/Belka-banki-uwzglednia-ujemny-Libor-3274154.html

rewident
O mnie rewident

Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji... "Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka